„Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki” – chyba każdy z nas zna to przysłowie. A jak ta polsko-węgierska przyjaźń objawia się w naszych tradycjach kulinarnych? Czy kuchnię polską i węgierską więcej łączy czy dzieli? Poznaj 5 dań kuchni madziarskiej, których musisz spróbować podczas pobytu w Budapeszcie, i sam oceń.
Leczo – niby znamy, ale czy na pewno?
Tradycyjne leczo węgierskie, czyli lecso, jest daniem bezmięsnym. Dodatek kiełbasy to z kolei polska wersja tej potrawy. Przygotowane jest z białej papryki i słodkich pomidorów z dodatkiem cebuli. Ważnym składnikiem, który pojawia się zresztą w wielu danich węgierskich, jest papryka w proszku, nadająca tej potrawie wyjątkowy smak. Leczo na Węgrzech serwowane jest raczej jako dodatek do dań głównych, aniżeli danie samo w sobie. Występuje zarówno w wersji wegańskiej, wtedy duszone jest w wywarze warzywnym, lub standardowe – na bazie wywaru mięsnego lub smalcu. Można także trafić na wersję leczo serwowaną ze ściętym jajkiem. Co ciekawe, leczo węgierskie przygotowywane jest głownie latem, jako lekka, warzywna potrawa, czyli znów nieco inaczej niż w Polsce, gdzie najlepsza papryka, stanowiąca bazę leczo, pojawia się dopiero wczesną jesienią.
Placki, placki, i… langosze
Langosz to nic innego jak wytrawny placek w wersji węgierskiej. Po prostu langos. Pieczony pierwotnie na ogniu z ciasta chlebowego, dziś jest zazwyczaj smażony w głębokim tłuszczu. Ciasto przygotowywane jest z mąki pszennej, gotowanych tłuczonych ziemniaków oraz drożdży. Serwowany jest zazwyczaj z masłem czosnkowym lub innymi wytrawnymi dodatkami, takimi jak ser, szynka czy kwaśna śmietana. Niech się jednak nie odwracają od langosza amatorzy słodkości – jeżeli dobrze poszukacie, to natraficie też na wersje deserowe, podawane ze słodkimi dodatkami, takimi jak konfitury owocowe, krem czekoladowy czy po prostu cukier. Langos coraz częściej jest dostępny nie tylko w tradycyjnych restauracjach, serwujących kuchnię węgierską, ale też w ulicznych barach szybkiej obsługi, food truckach. Dzięki temu, maszerując przez Budapeszt, mamy możliwość spróbowania tego lokalnego przysmaku właściwie na rogu każdej ulicy.
Porkolt – najlepsze danie z kociołka
Gulasz węgierski, bo o nim mowa, to danie tyleż tradycyjne, co treściwe. Porkolt to kawałki różnego rodzaju mięsa – wołowego, wieprzowego, a nawet kaczego – duszone w gęstym sosie. Przygotowanie porkoltu zaczyna się tradycyjnie, to znaczy od zeszklenia na rozgrzanym na patelni oleju pokrojonej w piórka cebuli. Jednak już w następnym kroku daje o sobie znać madziarski charakter kuchni – papryka mielona. Podsypuje się nią cebulę, nadając jej, ale też całej powstałej na tej bazie potrawie, nieco cierpki, gorzki smak. Zostaje on później zrównoważony słodkością papryki i pomidorów. Aby uszlachetnić gulasz, można w trakcie duszenia dodać do sosu nieco czerwonego wina. Niepowtarzalny smak i strukturę porkoltu uzyskać można tylko poprzez długie, wolne duszenie w niskiej temperaturze. Tradycyjnie efekt ten gwarantował właśnie kociołek, zawieszony nad paleniskiem. Natomiast w restauracjach, serwujących gulasz węgierski przygotowany na bazie tradycyjnych przepisów, stosuje się zazwyczaj garnki z grubym dnem, które pozwalają na utrzymywanie względnie stabilnej temperatury podczas wielogodzinnego duszenia i na wydobycie głębi smaku i aromatu potrawy.
Zupa rybna – czyli węgierskie halaszle
Karpia w Polsce jedni lubią, inni za nim nie przepadają, ale wszyscy bardzo dobrze znają. Znają w wydaniu wigilijnym. Ale jeżeli chcesz się przekonać, że z karpia można uzyskać więcej, niż tylko panierowane w mące, usmażone dzwonko, będąc na Węgrzech koniecznie wybierz się na halaszle – czyli tradycyjną węgierską zupę rybną. Ostra. Rozgrzewająca. Jak wiele dań kuchni madziarskiej wzmocniona aromatem papryki w proszku. Tradycyjne halaszle to nie tylko filet karpia, ale też głowa i kręgosłup ryby, dzięki czemu zupa zyskuje niepowtarzalny, intensywny smak. Nie obawiajcie się natomiast mulistego zapachu karpia, bo i na to węgierscy kucharze znaleźli sposób, gotując wywar z dodatkiem dużej ilości selera, który ewentualny nieprzyjemny posmak niweluje. Całość dopełnia duża ilość warzyw, które czynią zupę przyjemną nie tylko dla oka, ale przede wszystkim dla naszych kubków smakowych.
Jak naleśnik, to tylko palacsinta
Jest to danie, dla którego od razu wskażemy jego polski, odpowiednik, czyli nasze naleśniki. Być może tym bardziej warto spróbować palacsinta podczas pobytu na Węgrzech i na własnym talerzu sprawdzić, czy z tych samych składników, czyli mąki, jaj, mleka i masła, powstała taka sama, czy może nieco inna potrawa. Węgierskie naleśniki podawane są zarówno na słodko, jak i w wersji wytrawnej. Z powodzeniem zastąpią danie obiadowe, jeżeli zamówimy je z farszem mięsnym lub z szynką i serem. Ale będą też stanowiły doskonałą propozycję na deser, na przykład z dodatkiem owoców, bitej śmietany, konfitury owocowej lub kremu czekoladowego. Wersją szczególnie lubianą przez turystów jest palacsinta a la Gundel, czyli naleśniki podawane z rodzynkami, orzechami i migdałami. Palce lizać.
Zwiedzać czy zjadać?
Przy tak bogatej różnorodności kuchni węgierskiej rzeczywiście możemy zmierzyć się z takim dylematem. Dlatego najlepiej połączyć obie aktywności – zwiedzać smakując, smakować zwiedzając. I poznawać naszych węgierskich przyjaciół od kuchni.